piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział piętnasty :^^^

To nie mogło być prawdą . Nie mógł mnie znaleźć . Jak ? Ja się kurwa pytam jak ? Zaczął się do mnie zbliżać . Był co raz bliżej . Zamarłam . Nie mogłam się nawet ruszyć , nic . Podszedł do mnie z zwycięskim wyrazem twarzy .
- Witaj złotko . Dawno się nie widzieliśmy . - dotknął ręką mój policzek - tak bardzo się za tobą stęskniłem .
- Masz pecha , bo ja za tobą ani trochę . Wręcz przeciwnie byłam szczęśliwa dopóki ty się nie pojawiłeś .
- Dobrze wiem , że ci się podobało . Nie musisz tego ukrywać .
- Ha chyba śnisz . Nigdy . A teraz żegnam , bo moi znajomi na mnie czekają . - próbowałam go wyminąć , ale on złapał mnie za nadgarstki . Nie dałam rady mu się wyrwać .
- Puść mnie - wysyczałam przez zęby .
- Najpierw się zabawimy jak  za starych dobrych czasów .- oparł mnie o ścianę i zaczął mnie całować w szyję . Zaczęłam się z nim szarpać . Nic to nie dało . Był ode mnie silniejszy . Z moich oczów znów zaczęły płynąć łzy . Cholernie się go bałam .Wiedziałam , że teraz już nikt mnie nie uratuje . Byliśmy tu zupełnie sami .
- Marcin proszę zostaw mnie . - powiedziałam przez łzy
- Teraz już  nigdzie mi nie uciekniesz . Nie pozwolę ci na to .  Nie będę cię odstępował na krok - wyszeptał mi do ucho .
- Proszę nie rób mi tego . - zaczął dobierać się do mojej sukienki , a raczej tego co miałam pod nią
- Kochanie wiem , że tego pragniesz .
- Nigdy - wykorzystałam moment w którym na chwile poluźnił uścisk i uderzyłam go dosyć mocno w krocze . Wyrwałam mu się i zaczęłam biec w stronę klubu . Niestety on był szybszy i złapał mnie . Z całej siły popchnął mnie na ścianę przez co uderzyłam się w głowę . Widok zrobił się zamazany i bezwładnie opadłam na ziemie . Usłyszałam tylko jakieś krzyki , to chyba był głoś Nathana . Potem nie pamiętam już nic . Zemdlałam.

Delikatnie otworzyłam oczy . Momentalnie je zamknęłam . Światło , które panowało w pomieszczeniu jak dla mnie było za jasne . Dopiero po trzech nie udanych próbach udało mi się otworzyć w pełni oczy .Rozejrzałam się . Ściany były białe , w pokoju znajdowały się różne aparatury . Jak w jakimś horrorze . To był szpital . Nienawidziłam tego miejsca . Ktoś trzymał  mnie za rękę . Szybko podążyłam wzrokiem do właściciela i zobaczyłam , że jest to Nathan . Spał. Mimowolnie się uśmiechnęłam . Tak szybko jak się pojawił uśmiech na mojej twarzy to mi znikł przypominając sobie wczorajszy wieczór . Zaczęłam płakać . Zakryłam twarz w dłonie . Było  mi strasznie wstyd . Znowu dałam się wykorzystać , chociaż tym razem nie doszło do tego ta ja tak się czułam . Czułam się jak tania dziwka . Poczułam jak ktoś mnie przytula . Wiedziałam kto ale ja nadal czułam obrzydzenie do siebie . Delikatnie się wzdrygnęłam . Nathan się ode mnie odsunął .
- Przepraszam - szepnął
- Nie . To moja wina . Czuje się jak tania dziwka . Nie chce żebyś mnie taką dotykał . - spuściłam głowę
- Co ? Nigdy nie byłaś i nie będziesz dziwką . Kurwa... - wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju . Po chwili znowu usiadł . Schował twarz w dłonie .
- Przepraszam - powiedział zapłakanym głosem . On płakał . No to teraz jest nas dwóch .
- Ty nic złego nie zrobiłeś . - momentalnie na mnie spojrzał
- Nic ? Kurwa to ja do tego wszystkiego dopuściłem . Mogłem kurwa wyjść z tobą i nic by się ci nie stało .
- Nathan - złapałam go za rękę - nikt nie mógł tego przewidzieć .
- Ja mogłem .
- Nie . Proszę cię nie obwiniaj się za coś na co nie miałeś wpływu . Proszę . - ostatnie zdanie wyszeptałam .
- Jak zobaczyłem jak on cię popchnął . Coś we mnie pękło . Nie mogłem na to patrzeć . Od razu się na niego rzuciłem i ..
- Nathan przytul mnie . - popatrzył na mnie zdziwiony , ale po chwili zrobił to o co prosiłam . Na początku przybliżał się do mnie nie pewnie , ale gdy zobaczył , że go nie odepchnę przytulił mnie z całej siły . W jego ramionach czułam się bezpiecznie . Zapominałam o wszystkich problemach . Tak kochałam go ...

* 3 godziny później *

Nathan nie zostawił mnie ani na chwile . Cały czas przy mnie był . W między czasie przyszedł do mnie lekarz i powiedział mi że mam lekkie wstrząśnienie mózgu . Na szczęście mogę już jutro wyjść . Leżeliśmy właśnie w łóżku ( bez skojarzeń ) i rozmawialiśmy gdy do sali ktoś wszedł . Byli to chłopacy i Kels. Wszyscy się ze mną przywitali .
- Jak się czujesz ? - zapytała troskliwie blondynka siadając koło łóżka na krześle .
- Lepiej - delikatnie się uśmiechnęłam
- A kiedy wychodzisz ? - Max
- Lekarz powiedział , że już jutro .
- Super - Tom
- Ja też się ciesze . Nie lubię szpitali .
- Ja też . Seev jak tu szliśmy podkradł wszystkie babeczki , które ktoś miał . - Tom
- Jak ?
- No.. Powiedzmy , że ktoś odwrócił jej uwagę .
- Rozumiem , że mówiąc ktoś masz na myśli siebie ?
- Ja ? Nie , nie - zaśmiał się
- Ej ale to ty podkradłeś te babeczki mówiąc , że to dla twoje ciężko rannej siostry- dopiero teraz obudził się Siva
- Ciężko rannej siostry ? - podniosłam jedną brew i spojrzałam na Toma
- No bo by mi nie dali - zrobił smutne oczka . Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem . Co jak co ale oni zawsze poprawią mi humor.
- Nathan może pojedziesz do domu , odpoczniesz chwile i znowu przyjedziesz ? Na pewno jesteś zmęczony - powiedziałam
- Wole tu zostać
- Byłeś tu całą noc . - Jay
- Co ? Całą noc ? Nathanie Sykes ale to już do domu i nie widzę sprzeciwu . Masz się wyspać .
- Ale nie chce cię zostawić samej .
- Nie zostawisz . My z nią będziemy . - powiedziała blondynka
- No dobra ale i tak nie długo wrócę .  - pożegnał się ze mną i wyszedł .
- Kurde , przecież ja się dzisiaj umówiłam z Alex'em .
- Wszystko załatwione . Zadzwoniłam do niego rano i powiedziałam mu że jesteś chora i nie możesz się z nim dzisiaj spotkać . Powiedział , że mam cię pozdrowić i że masz kiedyś do niego zadzwonić . - powiedziała Kelsey
- Dziękuje ci . Jesteś kochana .
- Może chcesz coś do picia lub jedzenia , bo idę do sklepiku? - zapytał Max
- Kawę po proszę i może jakieś kanapki . - chłopak wyszedł . Bardzo szybko minął mi z nimi czas . Dużo rozmawialiśmy i się śmialiśmy . Nikt nie wypytywał się mnie o wczoraj . To bardzo dobrze . Jak na razie całą prawdę zna tylko Nathan .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz